Idzie nowe, bo już będzie można bronić się przed napaścią intruza na nasze dobra, bez większych konsekwencji.
"Cała reforma polega na dodaniu jednego przepisu do K.k.: art. 25 par. 2a. Ma onstanowić, że nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo przylegającego do nich ogrodzonego terenu lub odpierając zamach poprzedzony wdarciem się do tych miejsc, chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące."
Jednak przepis nie może być martwy i stosowany wybiórczo, bo co z tego, że będzie można bronić się, jeżeli nie ma czym. Kolejnym paragrafem powinien być dostęp do broni tak, żebym nie musiała odpierać ataku gołymi rękami. Nie chodzi tu tylko o wtargnięcia złodzieja do mojego domu, ale także o to, bym mogła skutecznie bronić się przy napaści np. na ulicy.
Już miałam taki przypadek, że wracając z drugiej zmiany z pracy do domu, jeden taki pajac skoczył na mnie próbując wydrzeć mi torebkę. Broniłam się i szarpałam z nim, jednak nic to nie dało, bo nie miałam dość siły i udało mu się zabrać torebkę. Na szczęście nic mi się nie stało, gdy widząc, że nie oddam łatwo łupu pchnął mnie tak, że upadłam i zwiał z torebką. Pracowałam wtedy na monitoringu i aż żałowałam, że nie miałam przy sobie tej długiej pały, która bym go zdzieliła równo.
Na drugi dzień w pracy ostudzono moje zamiary, bo okazało się, że te długie pałki traktowane są jako broń i miałabym tylko problemy, przynajmniej tak mi powiedziano. Ktoś mnie atakuje, a ja nie mogę skutecznie mu przywalić? wolne żarty. Może teraz coś się zmieni, tylko jak zwykle okaże się to w praktyce.
Jestem za dostępem do broni dla osób pełnoletnich i odpowiednio przeszkolonych, a nie jak teraz dla wybranych, którzy muszą uzasadniać, że broń jest im potrzebna.
Teraz ewentualnie mogę sobie kupić ręczny miotacz gazu obezwładniającego, bo on mnie wymaga pozwolenia. Nie wiadomo, czy jest skuteczny i czy nie rozjuszy napastnika, zamiast go przyziemić.
